21. Wzór najgłębszej pokory

Cnota pokory niezrozumiana jest bardzo często, dlatego niedocenia­na, a nawet wzgardzona. A jednak ma ona wielką wartość wobec Boga, skoro Chrystus Pan zstąpił na ziemię, aby przykładem i słowem nauczyć nas tej cnoty: „Uczcie się ode Mnie, żem jest cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla serc waszych" (Mt 11, 29).
Pokora jest podstawą naszego dobrego stosunku do Boga i bliźnich. Z tego więc względu jest nam nie tylko potrzebna, ale nawet konieczna do zbawienia duszy. Bez pokory nie ostoi się w duszy żadna cnota, bo pycha podgryzie jej korzeń, to jest łączność z Bogiem przez pokorę.
Pokora jest prawdą, tak jak pycha kłamstwem. Dlatego Pan Bóg mi­łuje pokornych i wywyższa ich, a pychy nienawidzi i chłoszcze ją. Dlatego serca prawe, które miłują prawdę i pragną jej za wszelką cenę, mi­łują też cnotę pokory, pomimo że ona chłoszcze ich miłość własną i w pył ją rozbija. Ale do tego potrzeba odwagi, męstwa w walce z sobą samym, potrzeba wielkiej miłości Boga, która posuwa się aż do pewne­go rodzaju: nienawiści samego siebie.
Człowiek pokorny uznaje, że wszystko dobro, jakie posiada, otrzymał od Boga, dlatego nie wynosi się z niczego, a wszelką chwałę, która go za dobre czyny spotyka, oddaje Bogu. Jest to jednak owoc długiej walki każ­dego dnia i każdej niemal chwili, bo miłość własna ustawicznie nas zwo­dzi i pociąga do przypisywania sobie dobrego, które czynimy i zalet, które posiadamy, a często pomaga jej w tym szatan i nasze otoczenie. Jedno tyl­ko sumienie nasze mówi nam prawdę i Bóg, odzywający się ustawicznie w głębi dusz naszych strumieniami światła i łaski.
Człowiek pokorny miłując prawdę, wie, że oprócz dobra, które za­wdzięcza Bogu, ma w sobie także upadki i słabości, które są jego wła­snością i dziełem; dlatego też chętnie znosi upokorzenia, a nawet znie­wagi, bo uznaje, że one mu się należą za to, że sam znieważał Pana Bo­ga swoimi grzechami.
Pokorny jest wdzięczny nie tylko Bogu, od którego odbiera łaski, ale i bliźnim, bo wie, że wiele pomogli mu w życiu i dlatego też chętnie im służy, bo uznaje, że to jest jego obowiązkiem. Surowy dla siebie w kara­niu i poprawianiu swych błędów, nie zajmuje się ujemną stroną swych bliźnich, bo wie, że ma dosyć chwastów w swoim ogrodzie. Dlatego chętnie zajmuje ostatnie miejsce i nie szuka ani pragnie dla siebie czci ludzkiej.
Pokora usuwa z serca największą przeszkodę do otrzymania łaski Bo­żej, to jest pychę; stąd też pochodzi ta opinia, że od stopnia pokory zale­ży stopień świętości duszy.
W litanii do bł. Bronisławy odmawiamy wezwanie: „Wzorze najgłęb­szej pokory, módl się za nami!" W ten sposób czcimy bardzo wysoki sto­pień tej pięknej cnoty w życiu bł. Bronisławy. Przypatrzmy się pokrótce, po jakich szczeblach uniżenia się szła ona do tej jedynej wielkości!
Pierwszy stopień pokory zaleca zamiłowanie ukrycia. Bł. Bronisława praktykowała go przez całe życie. Ukrywała starannie swe cnoty i łaski, którymi ją Bóg ubogacił. Jeżeli cokolwiek z tych promyków świętości przedostało się na zewnątrz, to tylko tyle, ile sam Bóg sprawił dla Swo-
jej chwały. On też otoczył ją czcią wieków dlatego, że ona nie pragnęła dla siebie czci ludzkiej, nie szukała jej, a nawet od niej stroniła.
Drugi stopień pokory polega na chętnym przyjmowaniu upokorzeń (czyli zarzutów, słusznych czy niesłusznych) w tym przekonaniu, że je­steśmy grzesznikami i dlatego one nam się należą. Bł. Bronisława znio­sła w swym życiu niejedno upokorzenie, a z czasem tak je pokochała, że wzniosła się na najwyższy stopień tej cnoty i szukała dla siebie wzgard} tak, jak ludzie światowi szukają zaszczytów i sławy.
Znany jest ten rzewny szczegół z jej życia, że bł. Bronisława rzucała się pod stopy Sióstr zakonnych z tym błaganiem: „Depczcie święte Siostry proch nędzny, bo niegodna jestem zostawać pod stopami waszy­mi!"
Tym trzem stopniom pokory odpowiadają stopnie wyzucia się: z grze­chu ciężkiego, powszedniego, a nawet dobrowolnej niedoskonałości.
Upokorzenia, które Pan Bóg zsyła na nas w życiu lub które dobrowol­nie podejmujemy dla nabycia cnoty pokory, mają na celu oczyszczenie nas z pychy i miłości własnej, z przeceniania samego siebie, dając nam poznać naszą nędzę. Lecz w miarę jak człowiek przestaje cenić nadmiernie siebie, zaczyna poznawać wielkość Pana Boga i dlatego wstępuje na wyższe stop­nie wyzucia się z grzechu tak, że dla żadnego względu, a nawet dla unik-nienia największego nieszczęścia nie popełni dobrowolnie i z rozmysłem nic takiego, co mogłoby znieważyć Majestat Boży.
Za pomocą cnoty pokory człowiek wychodzi z siebie, by zanurzyć się całym jestestwem w Bogu. Pan Bóg, widząc duszę przygotowaną na Jego przyjęcie napełnia ją darami Swej łaski z całą hojnością, bo wie, że one są w niej bezpieczne. Tak ozdobioną świątynię bierze w Swe po­siadanie już niepodzielnie. Wtedy staje się dla niej obojętne wszystko z tej ziemi, szacunek czy wzgarda, bo ona już niebo ma w sobie, dla niego żyje. Tego szczęścia zaznała bł. Bronisława w nagrodę swej po­kory.
Dla nas te zawrotne szczyty może się zdają za wysokie; a jednak za­wsze będą dusze, które Pan Bóg wprowadzi na te wyżyny, by ukazać w nich cuda Swej łaski. Przyjmujmy więc przynajmniej spotykające nas w życiu upokorzenia w intencji oczyszczenia się z miłości własnej i py­chy, stosujmy życie nasze do prawa Bożego w duchu pokornej uległości, miłujmy prawdę i szukajmy jej za wszelką cenę; bądźmy też wdzięczni Bogu i ludziom za wszelkie dobro nam użyczone! Przy pomocy tych ak­tów zdobędziemy stopień pokory, potrzebny do zbawienia duszy, a jeśli Panu Bogu spodoba się, wezwie nas wyżej.