Po ciernistej drodze życia spotyka człowiek różne cierpienia, przez które Bóg chce nas oderwać od dóbr tej ziemi i pociągnąć ku sobie serca nasze. A jednak tak mało jest chwil w życiu naszym, o których można by powiedzieć w całej prawdzie, że pamiętaliśmy o tej myśli Bożej i osiągnęli ten cel w różnych doświadczeniach, jakimi nawiedził nas Pan.
Są one rozmaite. Jednych gnębią długotrwałe i nieraz ciężkie i przykre choroby, a mimo to nurtuje w nich żądza zdrowia i życia i czują się bardzo nieszczęśliwi, że cierpieć muszą.
Inni przywiązani byli nadmiernie do osób ukochanych, dlatego gdy zabrał je Bóg, pozostała w ich sercu tak wielka rana i pustka, że nic tej rany zagoić ani pustki zapełnić nie może i pozostają zawsze smutni i utrapieni.
Czasem do straty ukochanych osób dołącza się i nędza, zwłaszcza gdy osieroci ojciec liczną rodzinę lub matka nieletnie dziatki. Wtedy snują się długie dni utrapienia, dopóki Bóg nie ześle pomocy i pociechy. A kto wyliczyć zdoła te krzywdy, od ludzi doznane, którymi krwawiąsię nieraz serca i te cierpienia w głębi duszy ukryte, o których skarga nigdy na ustach się nie ukaże?
Pan Bóg widzi to wszystko, a choć jest najlepszym Ojcem, nie zawsze daje lekarstwo na te rany, bo widzi w nich dobro dusz, o które szczególnie Mu chodzi. Więc znów oglądamy się za jakąś pociechą w cierpieniu, szukamy pocieszycielki. Wtedy staje przed nami Najświętsza Maryja Panna, stają i Święci, którzy chcą nam dopomóc. Od naszego zaufania zależy, w którą stronę zwrócimy swe oczy.
Są ludzie, którzy tylko na ziemi szukają pociechy, ale częstokroć znajdują w rzeczach ziemskich więcej goryczy niż słodyczy. Szczęśliwsi są ci, którzy ku niebu zwracają swój wzrok do Boga, Matki Najświętszej i Świętych.
W litanii do bł. Bronisławy znajdujemy to piękne wezwanie: „W utrapieniach i nieszczęściach osłodo, módl się za nami!" Widać, że bł. Broni-
sława wlała dużo balsamu ukojenia i osłody w cierpieniach w serca ludzkie, skoro miłość tych wdzięcznych serc podyktowała te słowa.
Człowiek, który sam wiele cierpiał w życiu, jest najlepszym pocie-szycielem dla drugich, gdyż właśnie w cierpieniu wydelikaca się serce ludzkie, czyni wrażliwsze na ból bliźniego i potrafi go odczuć subtelniej.
Bł. Bronisława cierpiała za życia bardzo wiele i dlatego tak umiała słodzić cierpienia bliźnim, bo miłość Boża napełniała Jej serce tą niebiańską słodyczą.
Samolubstwo czyni ludzi twardymi i zimnymi dla drugich w cierpieniu, a często przykrymi, a nawet okrutnymi. Tylko serca przyjęte miłością Bożą potrafią ocenić cierpienia bliźnich, ulżyć im i osłodzić je. A jeśli na ziemi trudno znaleźć te serca szlachetne, podnośmy oczy nasze ku niebu w chwilach utrapienia i kształćmy serca nasze na tym świętym wzorze, by nie było tyranem dla bliźnich w cierpieniu, ale balsamem ukojenia!
Słodzić można cierpienie dobrym słowem, a często i czynną pomocą. Bł. Bronisława używała do tego celu wszelkich sposobów, jakie Jej miłość Boża podyktowała, by ulżyć bliźnim w cierpieniu. Idźmy i my za natchnieniem tej miłości, a przestaną płynąć gorzkie łzy tych nieszczęśliwych, którzy nie umieją zaczerpnąć pociechy w Bogu, a na tej ziemi znaleźć jej nie mogą. Wtedy i nam ześle Bóg anioła-pocieszycie la, gdy nawiedzi nas cierpieniem i zaznamy słodyczy serca pełnego miłości Bożej, które umie zapomnieć o sobie dla dobra bliźnich.