6/ Z norbertańskiej niwy: Karność pierwszych naszych Ojców w Zakonie

których pochwałę znajdujemy w bullach najwyższych pasterzy i pismach innych mężów

„To mówi Pan: stójcie na drogach
i baczcie i pytajcie się o ścieżki stare,
która jest droga dobra i chodźcie nią;
a znajdziecie ochłodę duszom waszym”.
 (Jer 6, 16)

            Te ścieżki stare są to żywoty pierwszych duchownych, którzy żyli bezpośrednio po prześladowaniach pogańskich, mianowicie Świętych: Bazylego z klerem neocezaryjskim, Euzebiusza z klerem wercelleńskim, Ambrożego z klerem mediolańskim, Marcina, biskupa turonskiego ze swoim klerem, Hilarego z klerem piktawskim i Augustyna z klerem hipponeńskim.
            Również żywot św. Norberta i jego pierwszych towarzyszy, którzy jak najdoskonalej naśladowali cnoty wspomnianych wyżej duchownych, jak ich czystość, pobożność i uszanowanie przy składaniu ofiary, gorącość w chórze, rozmowy budujące, gorliwość w kaznodziejstwie i udzielaniu św. sakramentów, umartwienie ciała, itd.

Przy ołtarzu

starali się sprawować tajemnice Boskie z sercem czystym, i dlatego uczęszczali gorliwie do spowiedzi sakramentalnej. W czasie samej ofiary Mszy św. stali u świętych ołtarzów skruszeni i jak gdyby roztopieni z nadmiaru pobożności.

W chórze

stali z pokorą i uszanowaniem, a zjednoczeni myślą z niebieskimi Serafinami oddawali ciała swoje Bogu, jako ofiarę żywą, świętą, Bogu się podobającą; chwaląc imię Pańskie wytrwale i usilnie – i w duchu pokory składali Mu pobożne i gorliwe usługiwanie; z taką to wielką pilnością służyli chwale Jego.

W obcowaniu

byli uprzejmi, w spojrzeniu weseli, pogodni na twarzy i w oczach, w rozmowie uprzejmi i spokojni, unikali słów gorzkich i przykrych, natomiast mowy ich pełne były zawsze przedziwnej słodkości, pobożności i miłości, pożytku i zbudowania, nacechowane przy tym powagą, słodką surowością i surową słodkością.

W celi i klasztorze

zachowywali ciągłe milczenie i dalecy od wszelkiego zgiełku oddawali się czytaniu, rozmyślaniu, modlitwie i nauce Pisma św.

W refektarzu

tak dalece umartwiali wzrok, że nie widzieli, co się z innymi działo. Wystrzegali się także wszelkiego hałasu i niestosownych ruchów ciała, chcąc przystojniej się zachowywać. Mięsa nigdy nie jadali; z innych potraw nie spożywali więcej nad konieczną potrzebę, oprócz tego często pościli.

Przy pracy

najlepszy czas i trud poświęcali czytaniu Pisma św. dla swojego i dla drugich pożytku. Zajęciom ręcznym oddawali się tylko w pewnym czasie, przypadkowo i drugorzędnie, a to w tym celu, aby utrzymać zdrowie ciała i tym lepiej przysposobić się do pacy duchowej. W czasie pracy fizycznej panowało najściślejsze milczenie tak dalece, że nie wolno było nawet znakami się porozumiewać bez potrzeby: w ten sposób umysł mógł w spokoju przetrawić i przemyśleć, co zaczerpnął w czasie rozmyślania lub czytania duchownego.

W rozmównicy

Mieli pewną salę dla rozmowy z przybywającymi, do której bez pozwolenia nie było wolno wchodzić. Otrzymawszy pozwolenie rozmawiali z gośćmi wobec przełożonego lub tego, którego on naznaczył. Mówili zawsze stojąc, nigdy siedząco, a dopełniwszy koniecznej rozmowy wracali spiesznie do celi. Starali się także z całą usilnością, aby w każdym ich poruszeniu zewnętrznym przebijała się powaga bez cienia nieprzyzwoitej płochości. Spokojni w obcowaniu z ludźmi, wobec wszystkich zachowywali się pokornie; u wszystkich też zjednywali sobie łaskę i miłość wedle Boga.

Na kapitule

oskarżali się z win, które popełnili w miejscach lub zajęciach wyżej wspomnianych; nigdy się nie uniewinniali. Uznawali bowiem kapitularz za miejsce oskarżania się i upokarzania, nie zaś usprawiedliwiania się i pychy. Stąd w kapitularzu jedynie takie odbywały się rozmowy krótkie a mądre: podwładni się oskarżali a przełożony upominał, odpuszczał lub niewiadomych pouczał. Poza tym innych mów tam nie prowadzono.

Dla umartwienia ciała

oddawali się czuwaniom, nosili wełniane szaty, zachowywali wstrzemięźliwość i post tak dalece, że można się było u nich spotkać z surowością umartwień dawnych mnichów skojarzoną ze świętą i gorącą pobożnością duchownych. Otyłość ciała u zakonnika uważano za zły znak: okazywało to bowiem, że taki zakonnik nie oddawał się postom i czuwaniu.

Do pokory

już od początku zaprawiano nowicjuszów, tak też dalece w niej postępowali, że chętnie spełniali najlichsze posługi, że woleli nosić suknie stare, niż nowe, itd.

Ubóstwo

tak dalece cenił św. Ojciec Norbert, że klasztor swój nazywał „domem ubóstwa”. A uczniowie jego lubowali sobie w wytartych sukniach, przenosząc je nad nowe, które gdy im dano, naszywali starymi łatami. Nie troskali się też prawie zupełnie o rzeczy doczesne; wszystkie ich starania zwrócone były do spraw duchowych.

Czystość

zalecaną była usilnie przez św. Ojca Norberta. Dla jej zachowania przepisywał im stałe wstrzymywanie się od mięsa, post, noszenie wełnianej odzieży i samotność, to jest unikanie towarzystwa świeckich, chyba, że ich konieczna potrzeba zmuszała.

Uczynki pokuty

tak dalece im polecał św. Ojciec Norbert, że chciał, aby całe życie spędzili na pokucie i znoszeniu różnych umartwień.

W niebie przebywać

było gorącym życzeniem św. Norberta; chciał więc aby bracia jego obrawszy sobie lepszą cząstkę z Maryją, wraz z doskonałymi wznosili się na wyżyny rozmyślając rzeczy boskie.

Naukę Pisma św.

uważali za tak konieczną dla każdego duchownego, że życzeniem ich było dniem i nocą jej się oddawać. Owszem zdaniem ich nauka Pisma św. powinna być wyłącznym zajęciem duchownych; stąd też mawiali, że nie należy uważać za duchownego tego, który tej wiedzy nie posiada. Z tego powodu również ostro ganili postępowanie wielu zakonników, którzy nie oddawali się pilnemu czytaniu ksiąg świętych.

Celem nauki

było udzielać nabyte wiadomości potrzebującym i starać się o zbawienie własne i bliźnich, czy to przez katechizację, czy kazania, poradę, udzielanie św. sakramentów itd.

Gorliwość o chwałę Bożą i zbawienie dusz

tak wielką była u św. Ojca Norberta, że ani ostra zima, ani zmiany powietrza, ani niedostępność dróg, ani trudy i zmęczenie, ani prześladowania nieprzyjaciół, ani obietnice godności kościelnych nie były w stanie zachwiać go i oderwać od niej.