4. Córka św. Norberta

Każdy zakonodawca otrzymał od Pana Boga pewną ideę, którą miał wcielić w swój zakon; dlatego wielka ilość zakonów nie sprzeciwia się sobie, gdyż każdy z nich ma swoje odrębne posłannictwo, by spełnić pewną myśl Bożą. A choć mijają wieki od czasu, jak Bóg powołał do ży­cia dany zakon, nie traci on przez to nic ze swego posłannictwa wewnę­trznego, które nazwać możemy jego duchem.
Warunki posług zewnętrznych, jakie oddaje zakon społeczeństwu, zmie­niać się mogą według potrzeb czasu, ale ta treść wewnętrzna pozostaje nie­zmieniona i w miarę tego, jak zakon troszczy się o jej zacho­wanie i rozwój, staje się jego działalność zewnętrzna więcej sprężysta i silna.
Św. Norbert, arcybiskup magdeburski, założył w roku 1121 w dolinie Premontre we Francji zakon kontemplacyjno-czynny, któremu jako pierwsze zadanie postawił uwielbienie Pana Boga przez uroczyste od­prawianie św. oficjum w chórze. Dał też swemu zakonowi główne wy­tyczne do uświęcenia własnego i bliźnich: szczególną miłość i cześć dla Najświętszego Sakramentu i Niepokalanej Dziewicy.
Cześć Najświętszego Sakramentu znajduje swój wyraz w oficjum od­prawianym w chórze zakonnym, jak również w wewnętrznym stosunku członków do tej tajemnicy miłości, który określa pierwszy rozdział sta­tutu: „O Przenajświętszy Sakramencie".
Na uczczenie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny dał św. Norbert biały habit dzieciom swoim, który ma im przypominać we­wnętrzną czystość Najświętszej Dziewicy i pobudzać ich do Jej naślado­wania. Zobowiązał ich również do odmawiania oficjum o Matce Bożej w chórze, oprócz pacierzy kapłańskich.
Odmawiając w litanii do bł. Bronisławy wezwanie: „Córko czcigod­na św. Norberta" - chcemy uczcić w niej ducha św. Patriarchy Zakonu,
którym jaśniała. Jakże pałało miłością ku Bogu serce bł. Bronisławy, gdy stojąc w długim szeregu białych zakonnic, jakby aniołów przed tronem Boga, wylewała swą duszę w śpiewaniu psalmów i hymnów na uwiel­bienie Jego Boskiego Majestatu! A pochylając się nisko na każde Gloria Patri, wyniszczało się pokorne serce Bronisławy w poczuciu własnej ni­cości i otwierało na przyjęcie łaski, jak kwiat rozchyla swój kielich wczesnym rankiem, by zaczerpnąć świeżych kropel rosy.
Stosunek osobisty bł. Bronisławy do Najświętszego Sakramentu był równie głęboki jak serdeczny. Otrzymując pełnię światła nadprzyrodzo­nego w modlitwie mistycznej, sięgała wzrokiem duszy w głębie miłości i wyniszczenia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i starała się za wszystko odwdzięczyć i wynagrodzić zniewagi w kornej adoracji nie tylko wtedy, gdy klęczała w chórze, ale i przez dzień cały, pozostawia­jąc swe serce w tabernakulum z Najświętszą Hostią. Jak gorliwa musia­ła być w słuchaniu Mszy św., w przyjmowaniu Komunii Św., skoro tak pięknie rozwinęła się jej dusza w promieniach Eucharystycznego Słoń­ca Miłości! Mimo to przeszła przez ziemię ukryta, gdyż utajenie Jezusa pod postacią białej Hostii nauczyło ją taić skarb łaski przed okiem ludzi. Pan Bóg nie pozwolił jednak dla chwały Swojej i Swej wiernej Służeb­nicy, by zatonęła jej pamięć w mrokach wieczności.
O miłości bł. Bronisławy dla Matki Najświętszej już mówiliśmy w poprzednim rozdziale; tu tylko dodać wypada, że główne uroczysto­ści Królowej niebios były szczególnie drogie jej sercu, gdyż to jest jeden z dowodów czci i miłości Najświętszej Panny.
Za przykładem bł. Bronisławy starajmy się spełnić powołanie nasze na tej ziemi, by nie minąć się z celem swego istnienia! Rozpalajmy też serca nasze miłością dla tych dwóch najpiękniejszych tajemnic na­szej św. wiary: Najświętszego Sakramentu i Niepokalanej Dziewicy i czerpmy z nich obficie owoc świętości!